- Oczywiście, że wiem - odpowiada raczej cierpko.
- Tylko mówię.
Prycha śmiechem, kręcąc głową, po czym chowa ją w swoich dłoniach i pociera nieznacznie. - Zapowiada się trudniej niż myślałem.
- Co?
- Próbowanie tego rozwiązać razem z tobą - odpowiada cicho.
- Dlaczego tu jesteś? - pytam.
- Słucham?
- Na pewno jesteś z Anglii. Co robisz tutaj w Massachusetts? Przypadek?
- Nie musisz wiedzieć o mnie wszystkiego - mówi z postawą, jakiej się po nim kompletnie spodziewałam.
- Wiem, ale chciałabym - odpowiadam, krzyżując ramiona.
Wpatruję się w niego, podczas gdy wiatr uderza w nasze ciała, powodując, że jego czapka zakrywa nieco więcej jego czoła. Niechętnie muszę przyznać, że nie wygląda najgorzej.
- Nie chcę mówić ci niczego o sobie.
- Co w tym takiego trudnego? Zapytaj mnie o coś, odpowiem na wszystko - przekręcam się bardziej w jego stronę.
Podnosi na mnie wzrok, wyglądając na nieco zmieszanego. - Nie mam żadnych pytań.
- Jesteś pewny?
- Um... Masz jakieś hobby? - słowa wydostają się z jego ust dość wolno i niezgrabnie.
Śmieję się z niego.
- Co? - pyta obrażony.
- "Umm... masz... jakieś... hobby?" - przedrzeźniam go, na co wywraca oczami.
- Nie wiem, czy będę w stanie-
- Trzymanie się tego w co wierzę - przerywam mu, zanim kończy to, co miał zamiar powiedzieć.
- Czy to w ogóle hobby? - pyta, marszcząc jedną z brwi, próbując zmniejszyć dopływ promieni słonecznych do jego źrenicy.
- Dla mnie tak - wzruszam ramionami. - A co z tobą?
Wygląda jakby mocno zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu przemawia. - Ja nie mam hobby.
- Jak możesz nie mieć hobby? Każdy je ma.
- Oprócz mnie - mamrocze pod nosem.
- Nie wierzę ci - mówię.
- Więc uwierz, bo to prawda.
- Czy musisz przez cały czas być taki przemądrzały? - pytam.
- Mógłbym zapytać o to samo - odgryza.
Ostatecznie kończę ze śmiechem i słyszę chichot Harrego tak wyraźnie, jak bardzo on próbuje go ukryć.
- O mój Boże - wypuszczam z siebie powietrze. - Serio? Co to ma znaczyć?
- Co?
- Nie możemy powiedzieć dwóch zdań bez prychania na siebie albo bycia poirytowanym.
Słyszę głęboki chichot. - Smartass and smartasser*.
Śmieję się nieznacznie. - To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam.
Harry uśmiecha się lekko, unosząc wyłącznie lewy kącik swoich ust. Wpatruje się głęboko w moje brązowe oczy swoją zieloną parą.
- Ale to ja jestem mądrzejsza - kontynuuję dialog.
Po raz pierwszy mogę usłyszeć jak Harry faktycznie się śmieje. - Nie wydaje mi się.
- Cóż, to prawda. Jestem o wiele mądrzejsza od ciebie - mówię, wzruszając ramionami, a on uśmiecha się, kręcąc głową. - A czy Brytyjczycy nie powinni mówić smartarse**?
- To jest tylko używane jako elizja. Zwykle mówię arse, ale teraz tego nie zrobiłem głównie z twojego powodu.
- Okej, smartarse - mówię, wysilając się na jak najlepszy brytyjski akcent.
Harry uśmiecha się do mnie lekko, potrząsa głową i spogląda na jezioro, rozpościerające się przed nami.
- Możemy w końcu przedyskutować co zamierzamy zrobić z tym Prawem?
- Najpierw jeszcze jedna sprawa. Na początek, powiedz mi, dlaczego tak bardzo chcesz, żeby zniknęło? - sugeruję, na co on wywraca oczami.
- Nic z tego.
- Harry, dlaczego-
- Nie nazywaj mnie tak - przerywa mi, co sprawia, że jestem nieco oszołomiona.
- Cóż, to jest twoje imię...
- Cóż, nie musisz go używać. Wiem, że mówisz do mnie.
- Ale dlaczego-
- Możesz po prostu odpuścić? - mówi głośno, a ja zamykam swoje oczy, biorąc głęboki oddech.
- Chyba nic z tego nie wyjdzie - staję na równe nogi.
Harry kopiuje moje kroki.
- Spójrz - zaczyna, prostując się. - Po prostu przestań wypytywać mnie o informacje na mój temat. Wiem, że chcesz, ale proszę cię. Zróbmy co mamy do zrobienia, a kiedy skończymy, najzwyczajniej wrócimy do swoich żyć, zachowując się jakbyśmy się nigdy nie znali. Musimy spróbować i pracować razem, tak? - mówi jak najspokojniej potrafi.
Krzyżuję ramiona i przenoszę ciężar swojego ciała na prawą nogę. - W porządku. Cokolwiek uczyni ciebie, faceta, najszczęśliwszym, racja?
Myśli nad czymś, przed powolnym skinięciem głową, co mnie irytuje, więc wywracam oczami. - Wy, chłopcy, jesteście niedorzeczni, serio.
- To właśnie my. A dziewczyny to dziewczyny; nie możecie zmienić faktu kim jesteście - mówi.
- Możecie próbować. Tak w ogóle, to masz bratnią duszę?
Oblizuje swoje wargi i po raz kolejny najpierw musi pomyśleć przed odpowiedzią. - Tak.
- Naprawdę?
- Tak - mówi jakby to było coś oczywistego.
- Jak ma na imię? I nie łapię tego, dlaczego chcesz powstrzymać Prawo skoro masz-
- Julianne. I nienawidzi tego Prawa tak samo jak ty, tylko po prostu nie chce nic z tym zrobić.
- Źle ją traktujesz? Dlaczego miałaby chcieć je obalić? - pytam.
- Oczywiście, że nie - mówi i zatrzymuje się na dobre dziesięć sekund. - Jej siostra. Została wybrana przez przerażającego mężczyznę.
- Och, to jest najgorsze.
- Co? Przerażający mężczyzna? - pyta, słabo zorientowany.
- Dokładnie. Równie mocno nienawidzę faktu, że również małe dziewczynki mogą zostać wybrane przez o wiele starszych mężczyzn. Robi mi się niedobrze - przechodzi mnie dreszcz.
Moje myśli wędrują do Rose i moje serce zaczyna krwawić. Nawet nie wiem co się może z nią teraz dziać. Kto wie co on teraz może z nią robić?
- Wyobrażam sobie co masz na myśli - mówi.
- Wiem - odpowiadam mu, nie do końca wiedząc jak podtrzymać konwersację między nami.
Cisza krążyła wokół nas i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy krążyć wokół jeziora.
- Poczekaj - zaczyna. - Dlaczego wczoraj tak nagle wybiegłaś z autobusu?
- Och - śmieję się sucho. - Zobaczyłam niewinną dziewczynkę wybraną przez znacznie starszego mężczyznę i próbowałam to zatrzymać.
Chłopak zamilkł za moment, więc patrzę się w niego. Jego wzrok wbity jest w ziemię.
- Ukarali cię? - pyta cicho.
Kiwam głową. - Jasne, jak zawsze - śmieję się sucho. - I nie rozumiem dlaczego po prostu mnie nie zabiją.
Harry marszczy swoje brwi. - Co masz na myśli?
- Wiesz, to jak zabijają kobiety walczące na ulicach, po tym jak zostały wybrane przez przerażających mężczyzn. Kiedy próbują robić inne głupoty jak wyjście za mąż czy coś. Ja robiłam o wiele gorsze rzeczy, a jedyne co mnie spotkało to blizny na plecach. Mam na myśli, że zabijają dziewczyny, które robiły znacznie mniej niż ja, dlatego tego nie rozumiem.
- Szczerze mówiąc, myślę, że bawią się tobą - mówi.
- Wiem - przyznaję, wzdychając.
Cisza znów zalega między nami, dopóki Harry po raz kolejny nie pyta, czy możemy zacząć rozmowę na temat Prawa.
- Ale nie wiem co tu tak naprawdę jest do obgadania.
- Musimy stworzyć plan. Musimy mieć naprawdę świetny i zrozumiały plan, by władze, po usłyszeniu go, nie będą mogły odmówić.
- Oczywiście.
- Okej, mądrzejsza - Harry próbuje mi dokuczyć, co sprawia, że mój uśmiech niekontrolowanie się powiększa. - Musimy znaleźć paru ludzi, którzy mogliby nas poprzeć. Znasz kogoś?
- Nie - mówię po krótkim namyśle.
Nie znam nikogo. Rozmawiam wyłącznie z moją mamą, siostrą, Liamem, czasem z tatą, lecz staram się unikać dwóch ostatnich.
- Jesteś pewna?
- Tak. Nie mogę poprosić Liama o pomoc, będzie bardzo zły.
Liam byłby naprawdę nieźle wkurzony, gdyby dowiedział się, że spędzam czas z innym chłopakiem. Zawsze był typem zazdrośnika. I jeśli... Harremu i mnie uda się skończyć z Prawem raz na zawsze, delikatnie mówiąc oszaleje. Ale nie przejmuję się tym.
- Kogo?
- Och - zapomniałam, że nie wspominałam wcześniej o nim Harremu. - Liam to moja bratnia dusza. Wygląda jak niezły kozak, ale w rzeczywistości boi się cokolwiek zrobić. Jeśli wyprowadzisz go z równowagi, on... To typ zazdrośnika. Więc jeśli zobaczyłby nas razem, byłby wystarczająco wkurzony, żeby zrobić wcześniej wspomniane nic.
Harry chichocze. - Nie bałbym się go.
Sarkastycznie kiwam głową. - Och, próbujesz mi teraz zaimponować?
- Co? Nie - broni się, a ja się parskam śmiechem.
- Ależ owszem. Próbujesz grać twardego, mówiąc, że nie byłbyś przestraszony.
- Nie, mówię ci samą prawdę - mówi obrażony, na co wybucham głośniejszym śmiechem.
- Może ty znasz kogoś kto mógłby nam pomóc? - pytam nagle.
- Nie i nie mam zamiaru pytać mojej połówki. Nie ma co na nią liczyć.
- Gdzie ona jest?
- Godzinę stąd.
- Więc co tu robisz?
- Rozmawiałem całkiem niedawno z Rządem - mówi, a ja kiwam głową, rozumiejąc go.
- To dobrze, tak przypuszczam.
- Ta, to pojeby - stwierdza, powodując u mnie wybuch śmiechu.
- Mówię im to samo. O, i jeszcze dupki.
Harry chichocze. - Wyprowadzają mnie z równowagi.
- Święte słowa.
Chłopak się śmieje, więc do niego dołączam. To miłe kiedy zachowuje się tak sympatycznie i dzięki temu staje się dwadzieścia razy bardziej atrakcyjny, naprawdę.
- Jak wygląda twój tatuaż?
- Co?
- Tatuaż... symbolizujący twoją więź z Liamem.
- Och - zatrzymuję się i ciągnę swoją koszulkę w dół, by odsłonić tatuaż.
Jego oczy rozszerzają się, a usta rozchylają.
- Mam prawie taki sam tatuaż w dokładnie tym samym miejscu - mówi i powtarza mój ruch z odsłonieniem piersi, by pokazać mi dwa dwa gołębie na swojej klatce piersiowej.
Wyglądają trochę inaczej od mojego, ale wciąż mają w sobie coś, co je łączy.
- Jak bardzo to jest dziwne? - pytam, przyglądając się bardziej jego wytatuowanej skórze.
- Bardzo dziwne - mówi, zakrywając z powrotem fragment swojego ciała.
- Dwa pytania - ledwo zaczynam, a już mogę zobaczyć u Harrego poirytowanie. - Który tatuaż łączy cię z twoją bratnią duszą i dlaczego masz tak dużo innych tatuaży?
Pokazuje mi swoje ramię, wskazując na czarny tusz, który ukazuje dwie literki, łączące się w "Hi!". Uśmiecham się.
- Mogę poznać historię, kryjącą się za tym tatuażem?
- Jasne. To pierwsze słowo, które do mnie napisała***.
Śmieję się trochę głośniej niż powinnam. - Naprawdę?
- Wiem, to głupie, ale podobał się jej ten pomysł, więc wytatuowałem to - mówi, ale wydaje się być nieco tym zasmucony.
- A inne tatuaże mam dlatego, bo po prostu to lubię - kontynuuje.
- Co oznaczają? - pytam.
- Muszę iść - mówi nagle, a ja marszczę swoje brwi. - Możemy dokończyć to jutro?
- Dlaczego znowu tak nagle uciekasz? - pytam, a on potrząsa swoją głową.
- Nie muszę ci odpowiadać. Na razie, Josephine - żegna się, ocierając się przypadkiem o moje ramię.
- Pa Harry - odpowiadam, zmieniając swój kierunek.
❀❀❀
Stwierdziłam, że lepiej będzie, gdy zostawię niektóre słówka w oryginalnej wersji, bo niektórych rzeczy nie da się przetłumaczyć bez utraty ich sensu.
* smartass to przemądrzały dupek/mądrala, smartasser to stopień wyższy tego rzeczownika
** smartarse znaczy to samo smartass (arse oraz ass to tyłek), ale powiedzcie sobie te oba słówka na głos
*** na pewno to była ona? ( ͡° ͜ʖ ͡°)