Ale jak ma na imię?
Zanim wejdzie do budynku, biegnę, aby dotrzymać mu kroku. Zwalniam kiedy go doganiam, lecz wciąż za nim podążam.
Zauważa to i odwraca się w moją stronę. - Co ty robisz?
- To co zawsze. Idę porozmawiać z Rządem.
- O czym? - pyta mnie i zwalnia nieco swoje tempo.
- O wiadomości, którą ktoś zostawił pod moimi drzwiami. To pewnie od nich. Od zawsze mną manipulują.
- Co to za wiadomość? - zadaje pytanie, chociaż nie sprawia wrażenia zainteresowanego.
- "W końcu cię znalazłem". Podpisane przez H. Długo się nad tym zastanawiałam i myślę, że to mógł być Hayes. Ale nie wiem tego na pewno, dlatego tu przyszłam; chcę to wszystko wyjaśnić - mówię, a on przytakuje.
- A co ty tutaj robisz? - dodaję.
- Też muszę z nimi porozmawiać. Chcę zmienić to Prawo, tak samo jak ty - mówi pod nosem, nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego.
Cały czas się w niego wpatruję, a on ledwo zwraca na mnie uwagę oraz nie wiem czemu, ale to również ja wciąż go zagaduję. Wygląda, jakby miał dużo do powiedzenia, jednak nie mówi zbyt wiele.
- Dlaczego? Jesteś mężczyzną. Możesz robić wszystko - zauważam, przewracając oczami.
- Nie muszę ci odpowiadać - mówi, wciąż na mnie nie patrząc.
Zachowuje się jak dupek, ale z jakiegoś powodu nie przeszkadza mi to. Jest też bardzo zagadkowy. To sprawia, że chcę zadawać więcej pytań i dowiedzieć się o co chodzi z tym gościem. Praktycznie hipnotyzuje swoją tajemniczością.
- To ty usiadłeś obok mnie, pamiętasz?
- Usiadłem tam tylko dlatego, że nie było innych miejsc. Odpuść sobie, okej? - odzywa się raczej oschle, ale to lekceważę.
To dziwne. Zazwyczaj taka nie jestem. Nie rozmawiam z facetami, w szczególności nieznajomymi i czuję do nich pogardę.
Nie wiem co się dzieje. To pewnie dlatego, że jestem nim zafascynowana. Tym, że tak niewiele mówi i myśli podobnie jak ja.
- Jak masz na imię? - pytam, a on wywraca oczami.
- Dlaczego jesteś taka irytująca? - w końcu odwraca się, aby na mnie spojrzeć.
- Pochodzisz z Anglii? Czemu tu jesteś? - zadaje każde pytanie, które przyjdzie mi do głowy.
- Cholera... - słyszę, jak mamrocze i nie mogę powstrzymać się od śmiechu.
- Czemu tak łatwo wyprowadzić cię z równowagi? Wszyscy jesteście idiotami. Każdy taki sam - odwracam od niego wzrok i potrząsam głową.
- To dlatego, że wszyscy musimy użerać się z takimi dziewczynami jak ty - odpowiada ze złością.
Postanawiam nie zaczynać kłótni, być lepszą osobą i po prostu odpuścić. Przyśpieszam i oddalam się od Stylesa jak najszybciej się da.
Docieram do siedziby Rządu i pukam do drzwi wejściowych. Słyszę zaproszenie do środka, więc przekręcam klamkę i wchodzę do budynku.
Oczywiście wszyscy piją piwo i grają w gry wideo. TJ odwraca się w moją stronę. Gdy mnie widzi, uśmiech pojawia się na jego twarzy.
- Joey, jak dobrze cię widzieć! - wita się ze mną, a ja posyłam mu fałszywy uśmiech.
- Hayes? - wołam mężczyznę, jednocześnie zmuszając go do odwrócenia się w moją stronę.
- Słucham?
- Czy zostawiłeś pod moim domem kartkę z wiadomością, żeby mnie wkurzyć? Albo, czy któryś z was to zrobił?
John odwraca się i marszczy brwi. Reszta reaguje podobnie.
- Nie, dlaczego? Kto ją zostawił? - Hayes pyta.
- Tego próbuję się dowiedzieć - wyjaśniam - Myślałam, że może to ty. Ktoś podpisał się jako H.
- Co jest napisane na tej kartce? - TJ zadaje mi pytanie.
- "W końcu cię znalazłem." Czyli to nie żaden z was?
- Nie, naprawdę. - Hayes mówi.
- Nie wiem, czy mogę wam wierzyć. Nigdy nie jesteście ze mną szczerzy. - komentuję, a oni śmieją się ze mnie.
- Tym razem mówimy prawdę. Przepraszam, Jo - TJ odpowiada, po czym wraca do swojej gry wideo.
Odwracam się i idę w kierunku drzwi, ale zanim wyjdę, zadaję ostatnie pytanie - Więc kiedy to Prawo zostanie obalone?
- Wynoś się - John rozkazuje mi i bierze kolejny łyk piwa.
Wywracam oczami i wychodzę z ich biura. Zauważam Stylesa, chodzącego tam i z powrotem. W końcu podnosi głowę i nasz wzrok się spotyka.
- Chyba już możesz tam wejść - mówię, otwierając mu drzwi do biura.
- Nie wiem, czy wciąż powinienem - odpowiada i zamyka drzwi, żeby nas nie usłyszeli.
- Dlaczego nie? Jesteś tchórzem, tak?
Śmieje się. To zimny i suchy śmiech. - Rozmawiałem już z nimi wcześniej, to dla mnie nic nowego.
- Więc czemu już nie chcesz tam iść?
- Muszę porozmawiać z tobą - mówi.
Krzyżuję ręce. - Po co?
- Potrzebuję twojej pomocy. A ty mojej.
- Pomocy z czym?
- Z obaleniem tego Prawa - odpowiada, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu, który wkrada się na moją twarz.
- Czyli ty na prawdę chcesz, aby ono zniknęło. Dlaczego? Jesteś facetem.
- Nie musisz wiedzieć dlaczego. Ważne jest tylko to, aby pozbyć się go raz na zawsze. Nie zrobię tego sam, ty także. Razem może nam się udać.
- Jeśli nie powiesz mi dlaczego ty, mężczyzna, nie lubisz tego Prawa, nie pomogę ci.
- Kurwa, nie powiem ci tego. Daj sobie spokój - odpowiada, a ja marszczę brwi.
Wywraca oczami. - Jezus Maria, Josephine. Potrzebujemy się nawzajem. Przestań interesować się moimi sprawami i pomyśl o tym, że naprawdę chcę ci pomóc.
- Spróbuj być nieco milszym - rozmyślam nad jego propozycją. Styles poprawia swoją czapkę.
- Żadnych obietnic - odpowiada, ale kiedy widzi, że odchodzę, dodaje - Ale mogę kurwa spróbować.
- Mam tylko jedno pytanie, na które musisz odpowiedzieć. Wtedy będziemy mogli sobie pomóc - mówię, odwracając się do niego i krzyżując ręce znacząco.
- Kurwa - oddycha ciężko - Dobrze.
- Jak masz na imię?
Wzdycha i oblizuje swoje usta.
- Harry.
Harry.
H.
Wszystko nabiera sensu.
- To ty zostawiłeś tę wiadomość?
- Wiadomość? Przepraszam, kochanie, ale nie zostawiłem ci żadnej wiadomości - śmieje się.
- Masz na imię Harry, a ona była podpisana H. I napisane w niej było, że w końcu mnie odnalazłeś.
To musi być Harry. Pewnie teraz udaje.
- To nie ja. Na początku wcale cię nie szukałem - odpowiada.
- Więc skąd wiedziałeś, że chcesz mojej pomocy? I kim jestem? - nie wierzę mu.
- Myślałem o tym, kiedy z nimi rozmawiałaś. Zobaczyłem, jak bardzo nienawidzisz tego Prawa i chcesz jego końca. Pragnę dokładnie tego samego. Próbuję to jakoś rozwiązać, widzę, że ty też. Moglibyśmy zrobić to razem. I tak jak mówiłem, wiem kim jesteś, ponieważ to bardzo małe miasto. Wszyscy się tu znają.
- To na pewno nie ty zostawiłeś mi tę kartkę? - pytam ponownie, wciąż lekko zdezorientowana.
- Na pewno - odpowiada szybko.
Przejeżdżam ręką po moim kucyku i wzdycham. - Myślisz, że może nam się udać? My współpracujący ze sobą?
Obecnie, nie wydaje mi się, żeby nasza współpraca się udała. Oczywiście Harry jest kolejnym dupkiem i wszystko to zakończy się jedynie ciągłymi kłótniami.
Zwilża swoje usta i głęboko wpatruje się w moje oczy.
- Musi nam się udać.
❀❀❀
Pozdrawiam czytelników, którzy są tu z własnej woli.
Podoba mi się. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńBtw. świetny wygląd bloga! x
@blueberryloveme
Ten blog został nominowany do libster award przeze mnie http://sorry-i-had-to.blogspot.com/ szczegóły na moim blogu xx
OdpowiedzUsuń