28 listopada 2014

Rozdział trzeci

Styles. Zgaduję, że to jego nazwisko.

Ale jak ma na imię?

Zanim wejdzie do budynku, biegnę, aby dotrzymać mu kroku. Zwalniam kiedy go doganiam, lecz wciąż za nim podążam.

Zauważa to i odwraca się w moją stronę. - Co ty robisz?

- To co zawsze. Idę porozmawiać z Rządem.

- O czym? - pyta mnie i zwalnia nieco swoje tempo.

- O wiadomości, którą ktoś zostawił pod moimi drzwiami. To pewnie od nich. Od zawsze mną manipulują.

- Co to za wiadomość? - zadaje pytanie, chociaż nie sprawia wrażenia zainteresowanego.

- "W końcu cię znalazłem". Podpisane przez H. Długo się nad tym zastanawiałam i myślę, że to mógł być Hayes. Ale nie wiem tego na pewno, dlatego tu przyszłam; chcę to wszystko wyjaśnić - mówię, a on przytakuje.

- A co ty tutaj robisz? - dodaję.

- Też muszę z nimi porozmawiać. Chcę zmienić to Prawo, tak samo jak ty - mówi pod nosem, nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego.
 

Cały czas się w niego wpatruję, a on ledwo zwraca na mnie uwagę oraz nie wiem czemu, ale to również ja wciąż go zagaduję. Wygląda, jakby miał dużo do powiedzenia, jednak nie mówi zbyt wiele.

- Dlaczego? Jesteś mężczyzną. Możesz robić wszystko - zauważam, przewracając oczami.

- Nie muszę ci odpowiadać - mówi, wciąż na mnie nie patrząc.

Zachowuje się jak dupek, ale z jakiegoś powodu nie przeszkadza mi to. Jest też bardzo zagadkowy. To sprawia, że chcę zadawać więcej pytań i dowiedzieć się o co chodzi z tym gościem. Praktycznie hipnotyzuje swoją tajemniczością.

- To ty usiadłeś obok mnie, pamiętasz?

- Usiadłem tam tylko dlatego, że nie było innych miejsc. Odpuść sobie, okej? - odzywa się raczej oschle, ale to lekceważę.

To dziwne. Zazwyczaj taka nie jestem. Nie rozmawiam z facetami, w szczególności nieznajomymi i czuję do nich pogardę.

Nie wiem co się dzieje. To pewnie dlatego, że jestem nim zafascynowana. Tym, że tak niewiele mówi i myśli podobnie jak ja.

- Jak masz na imię? - pytam, a on wywraca oczami.

- Dlaczego jesteś taka irytująca? - w końcu odwraca się, aby na mnie spojrzeć.

- Pochodzisz z Anglii? Czemu tu jesteś? - zadaje każde pytanie, które przyjdzie mi do głowy.

- Cholera... - słyszę, jak mamrocze i nie mogę powstrzymać się od śmiechu.

- Czemu tak łatwo wyprowadzić cię z równowagi? Wszyscy jesteście idiotami. Każdy taki sam - odwracam od niego wzrok i potrząsam głową.

- To dlatego, że wszyscy musimy użerać się z takimi dziewczynami jak ty - odpowiada ze złością.

Postanawiam nie zaczynać kłótni, być lepszą osobą i po prostu odpuścić. Przyśpieszam i oddalam się od Stylesa jak najszybciej się da.

Docieram do siedziby Rządu i pukam do drzwi wejściowych. Słyszę zaproszenie do środka, więc przekręcam klamkę i wchodzę do budynku.

Oczywiście wszyscy piją piwo i grają w gry wideo. TJ odwraca się w moją stronę. Gdy mnie widzi, uśmiech pojawia się na jego twarzy.

- Joey, jak dobrze cię widzieć! - wita się ze mną, a ja posyłam mu fałszywy uśmiech.

- Hayes? - wołam mężczyznę, jednocześnie zmuszając go do odwrócenia się w moją stronę.

- Słucham?

- Czy zostawiłeś pod moim domem kartkę z wiadomością, żeby mnie wkurzyć? Albo, czy któryś z was to zrobił?

John odwraca się i marszczy brwi. Reszta reaguje podobnie.

- Nie, dlaczego? Kto ją zostawił? - Hayes pyta.

- Tego próbuję się dowiedzieć - wyjaśniam - Myślałam, że może to ty. Ktoś podpisał się jako H.

- Co jest napisane na tej kartce? - TJ zadaje mi pytanie.

- "W końcu cię znalazłem." Czyli to nie żaden z was?

- Nie, naprawdę. - Hayes mówi.

- Nie wiem, czy mogę wam wierzyć. Nigdy nie jesteście ze mną szczerzy. - komentuję, a oni śmieją się ze mnie.

- Tym razem mówimy prawdę. Przepraszam, Jo - TJ odpowiada, po czym wraca do swojej gry wideo.

Odwracam się i idę w kierunku drzwi, ale zanim wyjdę, zadaję ostatnie pytanie - Więc kiedy to Prawo zostanie obalone?

- Wynoś się - John rozkazuje mi i bierze kolejny łyk piwa.

Wywracam oczami i wychodzę z ich biura. Zauważam Stylesa, chodzącego tam i z powrotem. W końcu podnosi głowę i nasz wzrok się spotyka.

- Chyba już możesz tam wejść - mówię, otwierając mu drzwi do biura.

- Nie wiem, czy wciąż powinienem - odpowiada i zamyka drzwi, żeby nas nie usłyszeli.

- Dlaczego nie? Jesteś tchórzem, tak?

Śmieje się. To zimny i suchy śmiech. - Rozmawiałem już z nimi wcześniej, to dla mnie nic nowego.

- Więc czemu już nie chcesz tam iść?

- Muszę porozmawiać z tobą - mówi.

Krzyżuję ręce. - Po co?

- Potrzebuję twojej pomocy. A ty mojej.

- Pomocy z czym?

- Z obaleniem tego Prawa - odpowiada, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu, który wkrada się na moją twarz.

- Czyli ty na prawdę chcesz, aby ono zniknęło. Dlaczego? Jesteś facetem.

- Nie musisz wiedzieć dlaczego. Ważne jest tylko to, aby pozbyć się go raz na zawsze. Nie zrobię tego sam, ty także. Razem może nam się udać.

- Jeśli nie powiesz mi dlaczego ty, mężczyzna, nie lubisz tego Prawa, nie pomogę ci.

- Kurwa, nie powiem ci tego. Daj sobie spokój - odpowiada, a ja marszczę brwi.

Wywraca oczami. - Jezus Maria, Josephine. Potrzebujemy się nawzajem. Przestań interesować się moimi sprawami i pomyśl o tym, że naprawdę chcę ci pomóc.

- Spróbuj być nieco milszym - rozmyślam nad jego propozycją. Styles poprawia swoją czapkę.

- Żadnych obietnic - odpowiada, ale kiedy widzi, że odchodzę, dodaje - Ale mogę kurwa spróbować.

- Mam tylko jedno pytanie, na które musisz odpowiedzieć. Wtedy będziemy mogli sobie pomóc - mówię, odwracając się do niego i krzyżując ręce znacząco.

- Kurwa - oddycha ciężko - Dobrze.

- Jak masz na imię?

Wzdycha i oblizuje swoje usta.

- Harry.

Harry.

H.

Wszystko nabiera sensu.

- To ty zostawiłeś tę wiadomość?

- Wiadomość? Przepraszam, kochanie, ale nie zostawiłem ci żadnej wiadomości - śmieje się.

- Masz na imię Harry, a ona była podpisana H. I napisane w niej było, że w końcu mnie odnalazłeś.

To musi być Harry. Pewnie teraz udaje.

- To nie ja. Na początku wcale cię nie szukałem - odpowiada.

- Więc skąd wiedziałeś, że chcesz mojej pomocy? I kim jestem? - nie wierzę mu.

- Myślałem o tym, kiedy z nimi rozmawiałaś. Zobaczyłem, jak bardzo nienawidzisz tego Prawa i chcesz jego końca. Pragnę dokładnie tego samego. Próbuję to jakoś rozwiązać, widzę, że ty też. Moglibyśmy zrobić to razem. I tak jak mówiłem, wiem kim jesteś, ponieważ to bardzo małe miasto. Wszyscy się tu znają.

- To na pewno nie ty zostawiłeś mi tę kartkę? - pytam ponownie, wciąż lekko zdezorientowana.

- Na pewno - odpowiada szybko.

Przejeżdżam ręką po moim kucyku i wzdycham. - Myślisz, że może nam się udać? My współpracujący ze sobą?

Obecnie, nie wydaje mi się, żeby nasza współpraca się udała. Oczywiście Harry jest kolejnym dupkiem i wszystko to zakończy się jedynie ciągłymi kłótniami.
 

Zwilża swoje usta i głęboko wpatruje się w moje oczy.

- Musi nam się udać.


❀❀❀

 Pozdrawiam czytelników, którzy są tu z własnej woli.
 

2 komentarze

  1. Podoba mi się. Czekam na następny.
    Btw. świetny wygląd bloga! x
    @blueberryloveme

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog został nominowany do libster award przeze mnie http://sorry-i-had-to.blogspot.com/ szczegóły na moim blogu xx

    OdpowiedzUsuń