16 listopada 2014

Rozdział pierwszy

- Jo! - Liam woła mnie z salonu. Podnoszę głowę, wcześniej chowaną w dłoniach i odwracam ją w jego kierunku.

- Czego? - pytam.

- Przynieś mi trochę wody, proszę.

Wywracam oczami. - Oczywiście - odpowiadam sarkastycznie.

Wstaję z małego krzesła przy blacie kuchennym, ruszając w stronę lodówki. Chwytam butelkę wody i udaję się do salonu, gdzie Liam siedzi na kanapie. Odkręcam zakrętkę napoju, który następnie rzucam w jego klatkę piersiową, najmocniej jak potrafię, a on drwi ze mnie. Woda rozlewa się naokoło.

- Serio, Jo? - stęka.

- Ależ nie ma za co - kłaniam się przed nim, by jeszcze bardziej go zirytować.

- Jo, chyba nie chcesz zmusić mnie do złożenia skargi na ciebie - wzdycha.

- Śmiało - mówię, zajmując miejsce na krześle naprzeciw niego.

- Nigdzie się nie wybieram, ale wiesz, że jestem dla ciebie wyjątkowo miły? - pyta na co wywracam oczami.

- Tylko dlatego, że się mnie boisz.

- Nie boję się - mówi, a ja oblizuję swoje usta.

- Cholera Jo, jesteś taka skomplikowana - skomli i wstaje z kanapy.

- To ty mnie wybrałeś - zakładam nogę na nogę.

- Wtedy nie wiedziałem, że jesteś takim wrzodem na tyłku - odpowiada, marszcząc brwi.

- To właśnie moje drugie imię - zauważam, a on kręci głową, udając się w stronę swojego pokoju.

Wstaję z krzesła i krzyczę w jego stronę - Wychodzę!

- Przecież byłaś tu tylko 30 minut! - odkrzykuje.

- A zmierzasz do...? - ściągam swój sweter z wieszaka i zarzucając go na siebie, wychodzę z jego domu.

Daję sobie w myślach mocny uścisk, kiedy uderza we mnie podmuch zimnego powietrza. Idę wzdłuż chodnika w stronę mojego domu, unikając kontaktu wzrokowego z możliwie jak największą ilością spotkanych osób. Oczywiście nie trwa to długo, bo nagle ktoś mocno szarpie mnie za rękę.

Mimowolnie zatrzymuję się, by stanąć w obliczu około 40­-letniego faceta. Przełykam ślinę kiedy pochyla się, by pocałować mój nadgarstek, ale przyciągam go do siebie, zanim jego usta dotykają mojej skóry.

- Jestem wybrana - podnoszę głos, a na jego usta wskakuje uśmieszek, który wywołuje u mnie dreszcz.

- ­ Ach, widzę. Ale czy młode damy nie powinny może odpowiadać w inny sposób?

- Przepraszam - odpowiadam sarkastycznie. Odwracam się, by odejść, ale ponownie mnie zatrzymuje.

- Panienko, udowodnij mi, że jesteś wybrana.

Odpinam sweter i ciągnę w dół rąbek koszulki, pokazując mu wytatuowanego gołębia.

Podnosi głowę z powolnym skinięciem. - Bardzo dobrze - komentuje i odchodzi jak gdyby nigdy nic.

Przecieram twarz otwartą dłonią, po raz pierwszy będąc wdzięczną za bycie wybraną. Nie wyobrażam sobie spędzenia życia z kimś o 20 lat starszym ode mnie. Na samą myśl o nieszczęśliwych dziewczynach będących w takiej sytuacji, robi mi się słabo. 

Biegnę truchtem do domu, mając nadzieję, że nie natknę się już na żadnych mężczyzn. Na szczęście nie spotykam nikogo więcej.

Trzaskam drzwiami, pośpiesznie je zamykając.

- Josie? - moja siostra woła z kuchni, więc kieruję się tam niechętnie. Zauważam ją siedzącą przy kuchennym blacie i malującą obrazek. Podchodzę bliżej żeby mieć lepszy widok na rysunek. Jest na nim jakiś chłopak. Siadam obok, a ona przestaje mi się przyglądać.

- Kto to? - pytam, szturchając ją w ramię.

- Chłopak, którego poznałam dzisiaj w sklepie. Będzie kiedyś moją bratnią duszą ­ - uśmiecha się szeroko.

Cieszę się, że ktoś znajduje jeszcze uroczych chłopców. Ja absolutnie nie znoszę męskiej rasy. I nie żartuję.

- Jak ma na imię?

- Steve. Nasze mamy się znają. Jest rok starszy ode mnie. To przeznaczenie - ponownie zauważam jak jej usta wykrzywiają się w uśmiechu, kiedy cieniuję twarz chłopca na obrazku.

- Czemu w takim razie nie wybrał cię wtedy w sklepie?

- Był zawstydzony. Wiem to.

Jej pewność siebie wywołuje u mnie uśmiech. Wstaję, mierzwiąc jej włosy.

- Gdzie jest mama? - pytam

- Sprząta łazienkę - mówi, poprawiając swoją fryzurę.

Wspinam się po schodach i rzeczywiście znajduję ją w łazience, szorującą podłogę na kolanach jak pieprzony Kopciuszek.

- Hej mamo - mówię, podchodząc do niej, a ona przenosi na mnie swoje spojrzenie, uśmiechając się.

- Hej skarbie. Jak było u Liama? - pyta, patrząc z powrotem na podłogę.

- Jak zawsze - zauważam, opierając się o framugę drzwi.

- To dobrze - odpowiada, ale wiem, że nie interesuje jej to za bardzo.

- Jakieś wieści od taty? - pytam, starając się stworzyć namiastkę normalnej rozmowy.

- Nic od paru dni - odpowiada.

Mój tata zawsze jest w podróży służbowej. Nie było go w domu od paru miesięcy. Ma w dupie swoją rodzinę.

Mama chciała się z nim rozwieść. Miałyśmy od niego odejść, bo ciągle był pijany i nie poświęcał nam żadnej uwagi. Ale nie wykorzystywał nas jak niektórzy mogą pomyśleć. Po prostu był głupi, nie warty przeznaczenia na niego chociaż jednej sekundy. Nigdy o nas nie dbał, więc dlaczego my miałybyśmy dbać o niego?

Wszystko było już ustalone. Papiery były podpisane, a my byłyśmy gotowe do przeprowadzki, lecz dwa dni przed tym, Rząd wprowadził Prawo Posiadania, więc tata wybrał moją mamę i po tym już nie wrócił.

Żadnych rozstań. Żadnych rozwodów. I nic nie możesz z tym zrobić.

Lecz to przecież nie powinno mieć dla niego żadnego znaczenia. Mam na myśli to, że nigdy nie ma go w domu, więc dlaczego wybrał moją mamę? Twierdził, że wciąż ją kocha, ale to oczywiste, że kłamał. Jedyna rzecz jaka go obchodzi to piwo i jego praca. Nie ja, moja mama czy siostra.

- Nic dziwnego - mówię, a mama zaciska usta w wąską linię.

- Co chcesz na obiad, skarbie? - pyta, stając na równych nogach i rusza w moim kierunku.

Wzruszam ramionami, a ona zagarnia mnie do ciasnego uścisku.

- Obiecuję, że to kiedyś się skończy. I jestem pewna, że to się stanie dzięki tobie, kochanie. - mówi, wiedząc, że jestem przeciwna temu Prawu od samego początku.

Pocieram jej plecy zanim się od siebie odsuwamy. - Wiem.

Uśmiecha się i wymija mnie, wychodząc z łazienki. Zamykam za nią drzwi i odkręcam wodę pod prysznicem.  Podchodzę po lustra i ściągam swoje ubrania. Rzucam piorunujące spojrzenie na tatuaż, umieszczony na mojej klatce piersiowej i szydzę z niego.

Odwracam się i spoglądam na moje plecy. Całe w bliznach i zadrapaniach, spowodowane karą chłosty, którą otrzymałam, stając w obronie tego co dobre. Pocieram lekko dłonią te z nich, które jestem w stanie dosięgnąć, wzdychając i wskakuję pod prysznic.

Gorąca woda jak zawsze sprawia, że rany pieką. Ale nauczyłam się radzić sobie z bólem. Dotykał mnie wiele razy w moim krótkim, dotychczasowym 18-letnim życiu. Psychicznie oraz fizycznie.

To okropne, ale to część tego kim jestem. Bez bólu nie umiałabym zbudować tak silnej osoby jaką teraz jestem.

Myję swoje włosy, korzystając z szamponu i odżywki oraz szoruję mydłem resztę ciała, zanim zakręcam wodę i wychodzę spod prysznica. Staję na jeden ręcznik, owijając się drugim, a następnie otwieram drzwi i kieruję się do swojej sypialni po jakieś ubrania.

Decyduję się na parę szortów do biegania oraz zwykłą koszulkę bez rękawów. Nigdzie się dzisiaj nie wybieram, a nawet jeśli to nie interesuje mnie to jak wyglądam. Nie ma nikogo komu miałabym imponować.

Schodzę na dół i widzę jak mama i siostra zakładają swoje kurtki.

- Wybieramy się z Samanthą do sklepu po coś do jedzenia. Chcesz coś?

- Zaskoczcie mnie - rzucam przez ramię i idę do salonu.

Drzwi wejściowe otwierają się i zamykają, a ja zostaję sama. Rozkładam się na kanapie, oglądając powtórkę Prawa i Porządku. Zawsze kochałam śledztwa i zagadkowe programy. Uwielbiam skręcanie w żołądku i zdenerwowanie, które towarzyszy przy scenach, w których ujawniany jest jakiś wielki sekret.

Nagle słyszę pukanie do drzwi, więc podnoszę się do góry. Kto to może być o tej porze? Nerwowo wstaję z kanapy, rozważając, czy powinnam je otwierać. Oczywiście idę otworzyć.

Podchodzę do nich, ciągnę za klamkę i wychylam się przez próg. Nikogo tu nie ma. Rozglądam się i zauważam kawałek kartki na wycieraczce. Podnoszę ją, marszcząc brwi i czytam zawarty na niej tekst.

"W końcu cię znalazłem.

-H xx"
❀❀❀

Przy prologu zapowiedziałam, że mam zamiar zapoznać was z paroma informacjami, ale zapomniałam co to było, więc to tyle na dziś, przepraszam, haha. Widzimy się za parę dni z drugim rozdziałem i mam nadzieję, że z przypomnianą sobie notką ode mnie.

Piosenka na dziś: Cimorelli - Renegade (myślę, że pasuje do głównej bohaterki)

2 komentarze