27 lutego 2015

Rozdział szósty

Śmieję się sucho. - Wiesz, że to nie będzie takie łatwe?

- Oczywiście, że wiem - odpowiada raczej cierpko.

- Tylko mówię.

Prycha śmiechem, kręcąc głową, po czym chowa ją w swoich dłoniach i pociera nieznacznie. - Zapowiada się trudniej niż myślałem.

- Co?

- Próbowanie tego rozwiązać razem z tobą - odpowiada cicho.

- Dlaczego tu jesteś? - pytam.

- Słucham?

- Na pewno jesteś z Anglii. Co robisz tutaj w Massachusetts? Przypadek?

- Nie musisz wiedzieć o mnie wszystkiego - mówi z postawą, jakiej się po nim kompletnie spodziewałam.

- Wiem, ale chciałabym - odpowiadam, krzyżując ramiona.

Wpatruję się w niego, podczas gdy wiatr uderza w nasze ciała, powodując, że jego czapka zakrywa nieco więcej jego czoła. Niechętnie muszę przyznać, że nie wygląda najgorzej.

- Nie chcę mówić ci niczego o sobie.

- Co w tym takiego trudnego? Zapytaj mnie o coś, odpowiem na wszystko - przekręcam się bardziej w jego stronę.

Podnosi na mnie wzrok, wyglądając na nieco zmieszanego. - Nie mam żadnych pytań.

- Jesteś pewny?

- Um... Masz jakieś hobby? - słowa wydostają się z jego ust dość wolno i niezgrabnie.

Śmieję się z niego.

- Co? - pyta obrażony.

- "Umm... masz... jakieś... hobby?" - przedrzeźniam go, na co wywraca oczami.

- Nie wiem, czy będę w stanie-

- Trzymanie się tego w co wierzę - przerywam mu, zanim kończy to, co miał zamiar powiedzieć.

- Czy to w ogóle hobby? - pyta, marszcząc jedną z brwi, próbując zmniejszyć dopływ promieni słonecznych do jego źrenicy.

- Dla mnie tak - wzruszam ramionami. - A co z tobą?

Wygląda jakby mocno zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu przemawia. - Ja nie mam hobby.

- Jak możesz nie mieć hobby? Każdy je ma.

- Oprócz mnie - mamrocze pod nosem.

- Nie wierzę ci - mówię.

- Więc uwierz, bo to prawda.

- Czy musisz przez cały czas być taki przemądrzały? - pytam.

- Mógłbym zapytać o to samo - odgryza.

Ostatecznie kończę ze śmiechem i słyszę chichot Harrego tak wyraźnie, jak bardzo on próbuje go ukryć.

- O mój Boże - wypuszczam z siebie powietrze. - Serio? Co to ma znaczyć?

- Co?

- Nie możemy powiedzieć dwóch zdań bez prychania na siebie albo bycia poirytowanym.

Słyszę głęboki chichot. - Smartass and smartasser*.

Śmieję się nieznacznie. - To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam.

Harry uśmiecha się lekko, unosząc wyłącznie lewy kącik swoich ust. Wpatruje się głęboko w moje brązowe oczy swoją zieloną parą.

- Ale to ja jestem mądrzejsza - kontynuuję dialog.

Po raz pierwszy mogę usłyszeć jak Harry faktycznie się śmieje. - Nie wydaje mi się.

- Cóż, to prawda. Jestem o wiele mądrzejsza od ciebie - mówię, wzruszając ramionami, a on uśmiecha się, kręcąc głową. - A czy Brytyjczycy nie powinni mówić smartarse**?

- To jest tylko używane jako elizja. Zwykle mówię arse, ale teraz tego nie zrobiłem głównie z twojego powodu.

- Okej, smartarse - mówię, wysilając się na jak najlepszy brytyjski akcent.

Harry uśmiecha się do mnie lekko, potrząsa głową i spogląda na jezioro, rozpościerające się przed nami.

- Możemy w końcu przedyskutować co zamierzamy zrobić z tym Prawem?

- Najpierw jeszcze jedna sprawa. Na początek, powiedz mi, dlaczego tak bardzo chcesz, żeby zniknęło? - sugeruję, na co on wywraca oczami.

- Nic z tego.

- Harry, dlaczego-

- Nie nazywaj mnie tak - przerywa mi, co sprawia, że jestem nieco oszołomiona.

- Cóż, to jest twoje imię...

- Cóż, nie musisz go używać. Wiem, że mówisz do mnie.

- Ale dlaczego-

- Możesz po prostu odpuścić? - mówi głośno, a ja zamykam swoje oczy, biorąc głęboki oddech.

- Chyba nic z tego nie wyjdzie - staję na równe nogi.

Harry kopiuje moje kroki.

- Spójrz - zaczyna, prostując się. - Po prostu przestań wypytywać mnie o informacje na mój temat. Wiem, że chcesz, ale proszę cię. Zróbmy co mamy do zrobienia, a kiedy skończymy, najzwyczajniej wrócimy do swoich żyć, zachowując się jakbyśmy się nigdy nie znali. Musimy spróbować i pracować razem, tak? - mówi jak najspokojniej potrafi.

Krzyżuję ramiona i przenoszę ciężar swojego ciała na prawą nogę. - W porządku. Cokolwiek uczyni ciebie, faceta, najszczęśliwszym, racja?

Myśli nad czymś, przed powolnym skinięciem głową, co mnie irytuje, więc wywracam oczami. - Wy, chłopcy, jesteście niedorzeczni, serio.

- To właśnie my. A dziewczyny to dziewczyny; nie możecie zmienić faktu kim jesteście - mówi.

- Możecie próbować. Tak w ogóle, to masz bratnią duszę?

Oblizuje swoje wargi i po raz kolejny najpierw musi pomyśleć przed odpowiedzią. - Tak.

- Naprawdę?

- Tak - mówi jakby to było coś oczywistego.

- Jak ma na imię? I nie łapię tego, dlaczego chcesz powstrzymać Prawo skoro masz-

- Julianne. I nienawidzi tego Prawa tak samo jak ty, tylko po prostu nie chce nic z tym zrobić.

- Źle ją traktujesz? Dlaczego miałaby chcieć je obalić? - pytam.

- Oczywiście, że nie - mówi i zatrzymuje się na dobre dziesięć sekund. - Jej siostra. Została wybrana przez przerażającego mężczyznę.

- Och, to jest najgorsze.

- Co? Przerażający mężczyzna? - pyta, słabo zorientowany.

- Dokładnie. Równie mocno nienawidzę faktu, że również małe dziewczynki mogą zostać wybrane przez o wiele starszych mężczyzn. Robi mi się niedobrze - przechodzi mnie dreszcz.

Moje myśli wędrują do Rose i moje serce zaczyna krwawić. Nawet nie wiem co się może z nią teraz dziać. Kto wie co on teraz może z nią robić?

- Wyobrażam sobie co masz na myśli - mówi.

- Wiem - odpowiadam mu, nie do końca wiedząc jak podtrzymać konwersację między nami.

Cisza krążyła wokół nas i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy krążyć wokół jeziora.

- Poczekaj - zaczyna. - Dlaczego wczoraj tak nagle wybiegłaś z autobusu?

- Och - śmieję się sucho. - Zobaczyłam niewinną dziewczynkę wybraną przez znacznie starszego mężczyznę i próbowałam to zatrzymać.

Chłopak zamilkł za moment, więc patrzę się w niego. Jego wzrok wbity jest w ziemię.

- Ukarali cię? - pyta cicho.

Kiwam głową. - Jasne, jak zawsze - śmieję się sucho. - I nie rozumiem dlaczego po prostu mnie nie zabiją.

Harry marszczy swoje brwi. - Co masz na myśli?

- Wiesz, to jak zabijają kobiety walczące na ulicach, po tym jak zostały wybrane przez przerażających mężczyzn. Kiedy próbują robić inne głupoty jak wyjście za mąż czy coś. Ja robiłam o wiele gorsze rzeczy, a jedyne co mnie spotkało to blizny na plecach. Mam na myśli, że zabijają dziewczyny, które robiły znacznie mniej niż ja, dlatego tego nie rozumiem.

- Szczerze mówiąc, myślę, że bawią się tobą - mówi.

- Wiem - przyznaję, wzdychając.

Cisza znów zalega między nami, dopóki Harry po raz kolejny nie pyta, czy możemy zacząć rozmowę na temat Prawa.

- Ale nie wiem co tu tak naprawdę jest do obgadania.

- Musimy stworzyć plan. Musimy mieć naprawdę świetny i zrozumiały plan, by władze, po usłyszeniu go, nie będą mogły odmówić.

- Oczywiście.

- Okej, mądrzejsza - Harry próbuje mi dokuczyć, co sprawia, że mój uśmiech niekontrolowanie się powiększa. - Musimy znaleźć paru ludzi, którzy mogliby nas poprzeć. Znasz kogoś?

- Nie - mówię po krótkim namyśle.

Nie znam nikogo. Rozmawiam wyłącznie z moją mamą, siostrą, Liamem, czasem z tatą, lecz staram się unikać dwóch ostatnich.

- Jesteś pewna?

- Tak. Nie mogę poprosić Liama o pomoc, będzie bardzo zły.

Liam byłby naprawdę nieźle wkurzony, gdyby dowiedział się, że spędzam czas z innym chłopakiem. Zawsze był typem zazdrośnika. I jeśli... Harremu i mnie uda się skończyć z Prawem raz na zawsze, delikatnie mówiąc oszaleje. Ale nie przejmuję się tym.

 - Kogo?

- Och - zapomniałam, że nie wspominałam wcześniej o nim Harremu. - Liam to moja bratnia dusza. Wygląda jak niezły kozak, ale w rzeczywistości boi się cokolwiek zrobić. Jeśli wyprowadzisz go z równowagi, on... To typ zazdrośnika. Więc jeśli zobaczyłby nas razem, byłby wystarczająco wkurzony, żeby zrobić wcześniej wspomniane nic.

Harry chichocze. - Nie bałbym się go.

Sarkastycznie kiwam głową. - Och, próbujesz mi teraz zaimponować?

- Co? Nie - broni się, a ja się parskam śmiechem.

- Ależ owszem. Próbujesz grać twardego, mówiąc, że nie byłbyś przestraszony.

- Nie, mówię ci samą prawdę - mówi obrażony, na co wybucham głośniejszym śmiechem.

- Może ty znasz kogoś kto mógłby nam pomóc? - pytam nagle.

- Nie i nie mam zamiaru pytać mojej połówki. Nie ma co na nią liczyć.

- Gdzie ona jest?

- Godzinę stąd.

- Więc co tu robisz?

- Rozmawiałem całkiem niedawno z Rządem - mówi, a ja kiwam głową, rozumiejąc go.

- To dobrze, tak przypuszczam.

- Ta, to pojeby - stwierdza, powodując u mnie wybuch śmiechu.

- Mówię im to samo. O, i jeszcze dupki.

Harry chichocze. - Wyprowadzają mnie z równowagi.

- Święte słowa.

Chłopak się śmieje, więc do niego dołączam. To miłe kiedy zachowuje się tak sympatycznie i dzięki temu staje się dwadzieścia razy bardziej atrakcyjny, naprawdę.

- Jak wygląda twój tatuaż?

- Co?

- Tatuaż... symbolizujący twoją więź z Liamem.

- Och - zatrzymuję się i ciągnę swoją koszulkę w dół, by odsłonić tatuaż.

Jego oczy rozszerzają się, a usta rozchylają.

- Mam prawie taki sam tatuaż w dokładnie tym samym miejscu - mówi i powtarza mój ruch z odsłonieniem piersi, by pokazać mi dwa dwa gołębie na swojej klatce piersiowej.

Wyglądają trochę inaczej od mojego, ale wciąż mają w sobie coś, co je łączy.

- Jak bardzo to jest dziwne? - pytam, przyglądając się bardziej jego wytatuowanej skórze.

- Bardzo dziwne - mówi, zakrywając z powrotem fragment swojego ciała.

- Dwa pytania - ledwo zaczynam, a już mogę zobaczyć u Harrego poirytowanie. - Który tatuaż łączy cię z twoją bratnią duszą i dlaczego masz tak dużo innych tatuaży?

Pokazuje mi swoje ramię, wskazując na czarny tusz, który ukazuje dwie literki, łączące się w "Hi!". Uśmiecham się.

- Mogę poznać historię, kryjącą się za tym tatuażem?

- Jasne. To pierwsze słowo, które do mnie napisała***.

Śmieję się trochę głośniej niż powinnam. - Naprawdę?

- Wiem, to głupie, ale podobał się jej ten pomysł, więc wytatuowałem to - mówi, ale wydaje się być nieco tym zasmucony.

- A inne tatuaże mam dlatego, bo po prostu to lubię - kontynuuje.

- Co oznaczają? - pytam.

- Muszę iść - mówi nagle, a ja marszczę swoje brwi. - Możemy dokończyć to jutro?

- Dlaczego znowu tak nagle uciekasz? - pytam, a on potrząsa swoją głową.

- Nie muszę ci odpowiadać. Na razie, Josephine - żegna się, ocierając się przypadkiem o moje ramię.

- Pa Harry - odpowiadam, zmieniając swój kierunek.
  
❀❀❀
 
Stwierdziłam, że lepiej będzie, gdy zostawię niektóre słówka w oryginalnej wersji, bo niektórych rzeczy nie da się przetłumaczyć bez utraty ich sensu.

* smartass to przemądrzały dupek/mądrala, smartasser to stopień wyższy tego rzeczownika
** smartarse znaczy to samo smartass (arse oraz ass to tyłek), ale powiedzcie sobie te oba słówka na głos
*** na pewno to była ona? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

1 komentarz

  1. Świetny rozdział. Postać Harry'ego niesamowicie intryguje i chyba coraz bardziej go lubie. Strasznie ciekawi mnie to ff i z niecierpliwoscią czekam na kolejne rozdziały.
    Cos czuje, ze Harry jednak ja lubi, nawet gdy zachowuje sie jak dupek.

    OdpowiedzUsuń